
Szal na hodowanie malych zwierzatek na ekranach kieszonkowych zabawek chyba juz minal. Co prawda nie jestem tego do konca pewien, poniewaz fanem Tamagotchi nigdy nie bylem, a jedyne co osobiscie hodowalem, to Chao na ekranie dreamcastowego VMU i kurz za kaloryferami [ten prawde mowiac hoduje sie sam, wiec chyba nie powinien sie liczyc]. O ile wirtualne stworzenia przewijaja sie czasem w wiekszych tytulach, stanowiac przyjemny dla fanow tego sportu dodatek, o tyle pelnoprawny zwierz regularnie domagajacy sie karmienia zdazyl juz zdechnac. Na szczescie ktos wpadl na pomysl stworzenia pewnego dziwolaga, ktorym nie trzeba sie opiekowac.