środa, 21 września 2011

Walka o Istar


W roku 2097, blisko dwadziescia lat po zakonczeniu III wojny swiatowej, zamordowany zostaje pierwszy monarcha odbudowanego z powojennych gruzow panstwa Istar. Miejsce na tronie przejmuje jego starszy syn, ktory do wladzy dochodzi dzieki sile armii zmajdujacej sie pod jego kontrola. Nowy przywodca skupia sie na wlasnych interesach, podczas gdy kraj ogarnia chaos, a liczne frakcje anarchistyczne bezkarnie pladruja bezbronne spolecznosci. Jednak nie wszyscy porzucili nadzieje na lepsze jutro, a posrod zgliszcz i ruin zaczyna formowac sie silny ruch oporu, na ktorego czele stoi mlodszy syn zamordowanego krola. Po dwoch latach zbrojen, armia rebeliantow gotowa jest do podjecia proby obalenia rzadu nieprawowitego wladcy, lecz by walka ta miala szanse zakonczyc sie zwyciestwem, zaangazowac w nia musza sie wszyscy, w tym jednostka najemnikow, na ktorej spoczywa najwieksza odpowiedzialnosc: Faselei.

Zycie dowodcy jednostki
najemnikow potrafi
nuzyc.
Historia opisana w "Faselei!" nie jest niczym nowym. Jako jeden z ostatnich sprawiedliwych, stajemy w obronie ucisnionego ludu, brnac przez misje ku ostatecznemu starciu z silami wroga. Nawet jesli fabula na pierwszy rzut oka zdaje sie byc oklepana, inaczej jest z wykonaniem i sama rozgrywka. Nieczesto zdarza sie nam nosic w kieszeni taktyczne gry jRPG, a wlasnie do tego gatunku "Faselei!" nalezy i biorac pod uwage tytuly na handheldy, jest jednym z najlepszych jego przedstawicieli.


Obudzcie mnie, gdy
trzeba bedzie cos zabic.
Przygode zaczynamy od krotkiej misji, ktorej glownym zadaniem jest zaznajomienie nas z mechanika i systemem walki. Ten ostatni nie jest na szczescie zbyt skomplikowany, i nawet po krotkim obcowaniu z gra staje sie intuicyjny. To w koncu walka stanowi lwia czesc tej pozycji, wiec wypada, by przynajmniej ten aspekt byl dobrze zaprojektowany. W grze siadamy za sterami bojowego robota, tu nazywanego "Toy Soldier" lub skrotowo "TS". Po rozpoczeciu misji mamy mozliwosc wykonania ograniczonej ilosci akcji na ture. Te sprowadzaja sie do komend, ktore podzielic mozna na cztery kategorie: poruszanie sie, atak, obrona oraz akcje pomocnicze, do ktorych zaliczyc mozna korzystanie z przedmiotow badz jednorazowe podniesienie skutecznosci ataku.

Nie ma lepszej przynety
niz blondynka w opalach.
Juz po pierwszej misji, gdy zyskujemy dostep do menu, okazuje sie, ze gra ma naprawde wiele do zaoferowania w kwestii konfiguracji zarowno robota, jak i wszystkich komend. Ilosc dostepnego w sklepie sprzetu i uzbrojenia wrecz przytlacza, szczegolnie na poczatku, a im dalej, tym bardziej oczywistym staje sie fakt, ze podczas parunastu czekajacych nas misji nie zdazymy wyprobowac chocby polowy z tego, w co mozna sie zaopatrzyc.

Waluta Euro w roku
2099 ma sie dobrze.
Sklep jest jeden, a w nim wszystko, czego moglibysmy sobie zyczyc, a wiec TS'y roznych marek i o roznych osiagach, bron automatyczna, strzelby, granatniki, wyrzutnie rakiet, bron obuchowa, miecze, noze, tarcze, pancerze, pulapki termiczne, miny, oraz niekonczacy sie zapas amunicji. Naprawde jest na co wydawac pieniadze, chociaz te trzeba najpierw zarobic. Dodatkowe fundusze zyskujemy automatycznie po wykonaniu kazdej z misji, lecz nie wystarczaja one, by obkupic sie w co dusza zapragnie. By sobie dorobic, musimy walczyc z wrogimi jednostkami w trybie "Task". Tryb ten to tak naprawde zbior lokacji, ktore przeszlismy juz w trybie fabularnym. Wybijamy w pien wszystko co sie rusza i inkasujemy nagrode, oraz zbieramy pozostawione przez pokonanych wrogow przedmioty.

Ekran konfiguracji
ekwipunku naszego TS'a.
"Faselei!" nie oferuje typowego dla gier RPG pompowania poziomow postaci. Doswiadczenie zdobywamy tylko i wylacznie poprzez wykonywanie zadan popychajacych fabule do przodu, a wiec nie mozemy podnosic sobie statystyk dziesiatkujac wrogow we wspomnianym trybie "Task". Mimo to nadal mamy wplyw na ilosc zdobytego doswiadczenia. Decyduje o tym sposob, w jaki wykonamy misje. Pod koniec kazdej potyczki jestesmy oceniani w skali od "E" do "A", plus "S", gdzie "S" to ocena najwyzsza. Na to jaka literka zostanie nam przyznana sklada sie czas wykonania zadania, ilosc zuzytej amunicji i przyjete obrazenia. Mozliwe tez, ze jakies znaczenie ma to, czy podnosimy przedmioty pozostawione przez pokonanych wrogow. Po osiagnieciu kolejnego poziomu zyskujemy wyzszy stopien, a wraz z rosnacym stopniem poszerza sie asortyment sklepu. W ten sposob gra blokuje nam dostep do lepszych TS'ow i uzbrojenia, udostepniajac nam je dopiero po osiagnieciu odpowiedniego poziomu.

Wybieramy siedem akcji
sposrod pietmastu
chipow.
Powyzsze rozwiazanie jest zrozumiale, lecz ma ono rowniez druga strone medalu. Po osiagnieciu pewnego stopnia lub przejsciu misji z wystarczajaco wysokim numerem w sklepie, pojawia sie cala linia przedmiotow o wyzszym poziomie. Do kazdej z marek TS'ow dochodzi nowy model, a kazda jedna bron pojawia sie w lepszej wersji. Tyczy sie to rowniez komputera pokladowego oraz plecaka. Ten pierwszy jest kluczowym komponentem naszej maszyny bojowej, poniewaz to wlasnie od niego zalezy ilosc akcji przyslugujacych nam na ture. Akcje kupowane sa jako chipy, te natomiast wpinamy w sloty komputera. Im lepszy komputer, tym wieksza ilosc slotow. O ile mniejsza ilosc akcji mozna przebolec i poczekac, az osiagniemy odpowiedni stopien, gorzej jest z miejscem w plecaku. To w nim trzymamy amunicje i przedmioty przywracajace nam punkty HP. Najmniejszy plecak z poczatku gry miesci szesc przedmiotow. Najwiekszy dwa razy tyle. Pierwsze dwa plecaki szybko okaza sie bardzo ciasne, co odczulem nie raz, gdy po planszy nadal paletal sie jakis wrog, a ja nie mialem juz amunicji. Tu nalezy dodac, ze zbierane podczas walki przedmioty nie trafiaja do plecaka, wiec jesli w spadku po pokonanym wrogu dostaniemy amunicje, nie mozemy jej wykorzystac, choc pojawia sie ona w spisie posiadanych przedmiotow, gdy plecak pakujemy pomiedzy misjami. Jest to sporym zrodlem frustracji, a jedyne co mozemy zrobic gdy nie mamy juz czym strzelac lub bic, to taranowac wroga w nadziei, ze jego robot padnie szybciej niz nasz.


Ok, pojade, ale
ty stawiasz.
Mamy juz pewien obraz rozgrywki, wiec czas najwyzszy, by przejsc do oprawy audiowizualnej. Biorac pod uwage ograniczone mozliwosci konsoli, "Faselei!" prezentuje sie znakomicie. Sceny fabularne ilustrowane sa statycznymi grafikami, ktore brak ruchu nadrabiaja mila dla oka kreska i kolorystyka. Samo pole walki jest przejrzyste, a planowanie ruchow ulatwia nam radar oraz wyraznie zaznaczony kierunek poruszania sie wrogich jednostek. Kolejno wprowadzane akcje naszego robota rowniez widoczne sa na mapie, a zasieg naszej broni jest w jasny sposob oznaczony. Od oprawy graficznej podczas samej walki nie mozna wymagac zbyt wiele, lecz jest ona na wystarczajaco wysokim poziomie, by nie bylo na co narzekac. Na ekranie jest miejsce na wszystko i wszystko jest na miejscu. Ciezko mi wyobrazic sobie lepiej rozplanowany system komend dla tego typu gry w tak niskiej rozdzielczosci.

Nie dosc, ze doskonaly
pilot, to jeszcze
przystojny.
Muzyka rowniez nie zawodzi, choc niektore kawalki moga sie nudzic. Strasznie duzo czasu spedzimy, sluchajac muzyki z glownego menu, ktora po parunastu misjach moze sie troche przejesc. Jesli mialbym sie do czegos przyczepic, na nagane zasluguje muzyka z intra. Tworcy chcieli dobrze i w poczatkowej animacji uslyszec mozemy w pelni digitalizowany utwor. Wszystko byloby ok i moglbym przymknac oko na niska jakosc i kompletny brak basow gdyby nie fakt, ze wokalista spiewajacy piosenke strasznie falszuje. Tego nie mozna opisac. To trzeba po prostu uslyszec. Na szczescie cala reszta udzwiekowienia digitalizowana nie jest.

Gra posiada tryb
"versus" po kablu.
"Faselei!" nie jest gra dla kazdego, ale na pewno nie jest to pozycja wylacznie dla fanow gier taktycznych. Kazdy posiadacz konsoli Neo Geo Pocket Color powinien zainteresowac sie tym tytulem, poniewaz naprawde warto. Jedyna przeszkoda przy probie jego pozyskania moze byc wygorowana cena. Wersja angielskojezyczna, wydana wylacznie na rynek europejski, potrafi osiagac dosc wysokie ceny. Aktualnie za goly cartridge przyjdzie nam zaplacic okolo $50 a za pelen zestaw dwa razy tyle. Wersja japonska jest znacznie tansza, i sam cartridge kupic mozna za kilka dolarow, lecz jesli oprocz postawienia pudelka na polce chcielibysmy rowniez pograc, zakup ten nie ma wiekszego sensu, przynajmniej dla tych, ktorzy jezyka japonskiego nie znaja. Jezyk angielski zaczyna sie i konczy na ekranie startowym - cala reszta to krzaki. Bez mozliwosci poprawnego odczytania nazw wszystkich przedmiotow, a tych sa setki, nie bedziemy w stanie dobrac odpowiedniej amunicji do naszej broni, wybrac odpowiednich przedmiotow na akcje, ze o samej fabule nie wspomne.

Przyjaciele i wrogowie pozuja do
wspolnego zdjecia.

Mimo wspomnianej wysokiej ceny uwazam, ze na "Faselei!" warto zapolowac. Gra dostarczy nam rozrywki na kilka dni, poglaszcze nasze ego kilkoma komplementami kierowanymi do prowadzonej przez nas postaci i uzasadni posiadanie konsoli Neo Geo Pocket Color.

  • Odpowiedzialne za "Faselei!" studio Sacnoth powstalo w 1997 roku. Zalozyl je Hiroki Kikuta, najbardziej znany jako kompozytor muzyki w Seiken Densetsu 2 i 3, ktory wraz z kilkoma pracownikami opuscil Squaresoft. W roku 1999 Sacnoth wypuscilo az cztery gry, z czego trzy na konsole Neo Geo Pocket Color ["Faselei!" i dwie wersje "Dive Alert"] oraz "Koudelka" na konsole PlayStation. W roku 2001 wydana zostala ostatnia gra studia, "Shadow Hearts" na konsole PlayStation 2.
  • Z banku ciekawostek, kobiecy glos wypowiadajacy w utworze z intra slowa "If you wish to leave a record of your call, please state your message at the sound of the tone." pochodzi z amerykanskiego filmu "Kiss Me Deadly", z 1955 roku. Ta sama probka dzwiekowa zostala wykorzystana w grze "Viewpoint" stworzonej przez firme Sammy, oraz wydanej na miedzy innymi Neo Geo i Sega MegaDrive.

3 komentarze:

  1. Świetna recenzja gry, dużo się dowiedziałem nowego. System poruszania się robotem jest po prostu genialny. Jak to widzę to wiem że to pozycja obok której nie da się przejść obojętnie. Ba! to pozycja dla której warto cały system zakupić. Na ile godzin starcza rozgrywka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko zalezy od tego jak intensywnie gramy. Ja ogrywalem jedna lub dwie misje dziennie. Bezstresowo. Niektore przechodzi sie szybko [doslownie pare minut], niektore nie. Duzo czasu spedzimy przegladajac wszystkie osiagi TS'ow, by wybrac jak najlepsza konfiguracje. Po kazdej zmianie uzbrojenia musimy na nowo konfigurowac chipy pod dany typ broni, wiec czas leci nie tylko podczas walki.

    Mozna spokojnie powiedziec, ze z "Faselei!" sie grzebalem. Gre skonczylem w dwa tygodnie z malym hakiem, ale robilem sobie przerwy, a posiedzenia z konsola nie byly dlugie. Zawsze jednak konczylem misje jesli juz ja zaczalem [nawet jesli ta zakonczyla sie kolejna przegrana z powodu braku amunicji]. Dodam tez, ze stan gry zapisywac mozna nie tylko w menu, ale i podczas walki. Zapisanie stanu w srodku misji to pewnego rodzaju "uspienie". Po ponownym wlaczeniu konsoli nie musimy wybierac kontynuacji i kontynuujemy "zapauzowana" walke.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://bit.ly/pyuKdd

    OdpowiedzUsuń